Pojechaliśmy do nowo znalezionego apartamentu a podróż z jednej części wyspy na drugą trwała ok. 40 minut, faktycznie, jak nam powiedziano, pogoda po drugiej stronie tunelu była zupełnie inna, świeciło słońce i było po prostu i ładniej i cieplej. Nigdy powiedzenie „widzieć światło w tunelu” nie miało tak dosłownego znaczenia jak w tamtej chwili, hahahaha. Po przyjeździe na wskazane przez Google Maps miejsce okazało się, że apartamentu…nie ma! To znaczy, pod wskazanym na stronie Booking.com adresem nie było naszego, dopiero co wynajętego mieszkania.

Chodzimy po ulicy, obchodzimy budynki, szukamy, pytamy, nic. Nikt nie wie, o jaki apartament chodzi. Dzwonimy pod numer kontaktowy widniejący pod rezerwacją i odbiera pan mówiący po niemiecku, z którym nijak można było się porozumieć i odkłada w końcu słuchawkę… Nerwy, zmęczenie, nie wiadomo co robić, czy szukać teraz nowego mieszkania, z walizami, i stracić zapłacone już 500 euro??  Rezerwacja zrobiona w ostatniej chwili, ostatni wolny apartament w tym miejscu w dostępnej cenie, stąd rezerwacja już zapłacona z góry… Chciałam iść już na policję i poprosić o pomoc, żeby zajęli się mieszkaniem którego nie ma.

Po prawie 3h zadzwoniła do nas jakaś pani, która przedstawiła się jako Ludmiła i powiedziała, że otrzymała telefon z Niemiec od swojego szefa, że ktoś, czyli my, wynajął przed chwilą to mieszkanie przez internet i że ma przyjechać dać klucze. Pytamy, gdzie to mieszkanie, bo już nas szlag trafia, mówi, że jest w tym miejscu, gdzie podaje Booking… Poszliśmy na obiad, poczekaliśmy na nią, przyjechała i okazało się, że mieszkanie, które wynajęliśmy i które szukamy od 3h jest tam, gdzie zaprowadził nas Google Maps, tylko ze pod inną nazwą. Nie potwierdziła nam tego Ludmiła ani ja nie zapytałam wprost, ale sądzę, że to mieszkanie wynajmowane turystom nielegalnie, tzn. bez pozwoleń i płacenia z tej racji podatków miastu. Stąd nie było nazwy Casa Bella na budynku, na żadnych drzwiach, żadnym domofonie, a mieliśmy je przed nosem cały ten czas. Powiedziałam tylko Ludmile, że to naganne tak traktować turystów i że ktoś to w końcu zgłosi policji i odpowiednim władzom miejskim.

No ale, jak mówi klasyk, nieważne, zostawmy to. Mieszkanie było piękne, nowe, czyściutkie, wyposażone we wszystkie urządzenia, darmowy internet, nowe ręczniki plażowe, taras z widokiem na ocean, naprawdę bardzo ładne i w samym centrum Tazacorte, stąd mieliśmy blisko do wszystkich interesujących miejsc.

Wieczorem w Tazacorte rozpoczynało się 2-tygodniowe święto Świętego Michała, z muzyką, straganami, przebieraniem, kubańską fiestą i wyborami Miss Tazacorte i Królowej Fiesty San Miguel 2017. Trafiliśmy w sam środek przygotowań ustawiania  sceny itd., a nocą rozpoczęła się impreza na całego.

gala_eleccion_reina_san_miguel_2017_1

Cały niesmak i nerwy związane z szukaniem mieszkania gdzieś powolutku się ulotnił wraz z rytmem kubańskiej muzyki i smakiem Mojito. Pozostało nam tylko czekać, kto będzie nam królował w czasie tych świąt.

Dodaj komentarz