W centrum  wyspy znajdują się wysokie góry, przepiękne lasy, które oferują turystom niesamowite widoki. Wyspa jak to wyspa, jest mała, wszystko jest blisko polożone, problem jednak w tym, że przeszkodą na każdej z centralnych dróg są właśnie góry i to powoduje, że samochodem jedzie się ponad godzinę czy dwie trasę, która ma ok. 20 km. Jedną z takich wycieczek jest wycieczka na najwyższy szczyt wyspy, El Pico de las Nieves (1949m n.p.m.) Niedaleko znajduje się 70-metrowy wytwór wulkaniczny, Roque Nublo.

Roque Nublo

Trasa jest bardzo kręta, stąd kto ma chorobę lokomocyjną, powinien się zaopatrzyć w tabletki, bo będzie wymiotował. Ja nie wiedziałam, do jakiego stopnia droga jest kręta i dowiedziałam się, jak już byliśmy w połowie trasy, kiedy to co 5 minut musieliśmy się zatrzymywać, bo wymiotowałam…masakra jakaś.

Kiedy wreszcie dojechaliśmy do maleńkiego miasteczka Tejeda, odetchnęłam z ulgą i musiałam swoje odczekać, żeby móc wypić choćby trochę wody. Tejeda, jak mówi tablica, jest jednym z najładniejszych ¨pueblitos¨(miasteczek) w kraju. Tam odpoczęliśmy trochę po zakrętach, zjedliśmy obiad i zapytaliśmy kelnera, gdzie jest najbliższa apteka, by kupić tutejszą Biodraminę. Okazało się jednak, że apteka to nie apteka, tylko mały punkt apteczny, na dodatek zamknięty. Kelner się zlitował i obleciał kilka domów klientów mieszkających niedaleko restauracji w poszukiwaniu tabletki. Ku mojemu szczęściu znalazł 4 tabletki i nawet nie chciał nic za nie, hahahaha. Widocznie musiałam mieć w tym momencie taki wyraz twarzy, że wzbudzałam litość. No nic to, ruszyliśmy w trasę, zobaczyliśmy piękne widoki,  góry, Roque Nublo, ptaki, sródziemnomorskie sosny. Potem trzeba było wrócić, ale już nie było takiej tragedii, ja prawie całą godzinę przespałam na tylnim siedzeniu i tyle.

A później to już została nam tylko wakacyjna klasyka: plażowe plackowanie, piwko etc. Czas powrotu do domu i pracy zbliżał się nieubłaganie. 

 

Dodaj komentarz