159. Na szlaku wśród wulkanów. Powrót na wyspę La Palma.


Czekałam na tę wycieczkę od początku przylotu, bo pejzaże „księżycowe”, czarne, kamieniste podobały mi się od zawsze. Kanaryjski Szlak Wulkanów to jeden z najpopularniejszych spacerów trekkingowych dla ludzi o dobrym zdrowiu fizycznym i kondycji do maszerownia. Cała droga to ok. 24km i przejście jej trwa pond 8h, zaczyna się w schronisku El Pilar znajdującym się w środku Parku Narodowego Caldera de Taburiente a kończy nad brzegiem Atlantyku, przy latarni we Fuencaliente lub w tradycyjnej fabryce soli znajdującej się tuż obok, Salinas de Fuencaliente.

Wulkan Teneguia
Wulkan Teneguia

Cały szlak jest podzielony na kawałki, można go zacząć w kilku różnych miejscach, na samej górze w schronisku El Pilar i potem wrócić autobusem z miasteczka Fuencaliente, można zacząć wędrówkę dużo niżej i bliżej końca, tzn w miasteczku Fuencaliente, gdzie możecie odwiedzić duże i ciekawe centrum turystyczno-naukowe opowiadające historię wyspy, kształtowanie się terenu, jak wygląda wulkan w środku itd. Tuż obok tego centrum znajdują się 2 najładniejsze wulkany, San Antonio i Teneguia, można po nich chodzić, zobaczyć z bliska. Dla mnie osobiście ten krótki dwugodzinny odcinek szlaku, z Fuencaliente do salarni i latarni morskiej jest najładniejszy, bardzo przyjemny , łatwy, piękny. Idzie się cały czas w dół, swoim rytmem, ogląda po drodze przeróżne formy geologiczne, oddycha swieżym powietrzem i upaja się absolutną… ciszą. Na dole czeka na nas latarnia morska (El Faro de Fuencaliente) skąd odjeżdżają autobusy odwożące z powrotem maszerujących szlakiem do punktu wyjścia, nie trzeba w ten sposób wracać, tym razem caly czas pod górę i padać jak muchy z wycieńczenia.

Warto jeszcze wspomnieć tę tradycyjną fabrykę soli, gdzie sól morską pozyskuje się w długotrwałym i wielorazowym odparowywaniu wody z Atlantyku, cała praca pozyskiwania takiej soli wykonywana jest ręcznie za pomocą drewnianych tradycyjnych narzędzi. Powolutku krystalizująca się sól na brzegu jest składowana w specjalnych zbiornikach, gdzie kończy się krystalizacja dzięki wiatrowi, słońcu. Miejsce to jest nie tylko fabryką soli, ale też niezwykle cennym ośrodkiem badaczym biosfery i fauny nadmorskiej dla naukowców. Wystarczy wspomnieć, że znajdują się tu autochtoniczne bakterie solne, sinice, pierwotniaki i inne formy życia, rzadkie i cenne dla świata biologii. Pozyskaną sól można kupić w sklepie, w torbach, workach, jako normalną sól stołową.

Pamiętajcie o czapce na głowę, kremie z wysokim filtrem na twarz i ciało, o okularach słonecznych i jakimś sweterku, gdyby nagle zrobiło się chłodno, bo nie ma gdzie później zboczyć z drogi, nie ma nic wokól, trzeba mieć ze sobą wodę, coś do jedzenia.

My zakończyliśmy wędrówkę z czarnymi od wulkanicznego pyłu nogami, butami, skarpetkami, ale było warto. Przepiękny szlak i krajobraz. Bardzo polecam. „Trudy” takiego zwiedzania i ciężkie życie turysty można sobie wynagrodzić deserem w restauracji La Casa del Volcan położonej niedaleko centrum dla zwiedzających we Fuencaliente. Tam zjedliśmy ciepłe podsmażane tradycyjne sery z wyspy, z miodem, także tutejszym i popiliśmy wspaniałym zimnym białym winem o nutach owocowych (Bujariego, 2017).

127. Narty i Dolina Aran w Pirenejach.

127. Narty i Dolina Aran w Pirenejach.


Jak to mówią- człowiek całe życie się uczy. W ostatni weekend uczyłam się i ja…jeżdżenia na nartach. To już drugi raz w życiu, bo jak byłam mała, to rodzice kupili nam sprzęt, ubrania, do tej pory pamiętam swoje śliczne biało fioletowe narty i buty biało-fioletowo-różowe do kompletu. Z tamtej nauki pamiętam tyle, że po zimie rodzice sprzedali i narty i śliczne buty do kompletu, bo nie złapałam bakcyla. Było ciężko, sztywnie, niewygodnie no i zjeżdżanie z góry obok, gdzie sąsiedzi idą z zakupami też nie miało ani wiekszgo sensu ani nie dawało frajdy. Od tej pory nart nie tknęłam, aż do poprzedniego weekendu. Znajomi zaprosili nas do swojego pięknego górskiego domu na…narty. No więc nagle, w ciągu paru dni, musiałam zorganizować sobie ubranie, bo przecież nie było sensu kupować nie wiedząc, czy może tym razem uda się „połknąć bakcyla”. Rozeszła się wieść po aptece i jej klientach i nagle okazało się, że uzbierałam kilka niezłych kompletów na narty, kilka par okularów, kombinezoony, czapki, rękawiczki, kurtki etc… Czytaj dalej„127. Narty i Dolina Aran w Pirenejach.”

89. Gorączka imieniem San Fermin’a. Pamplona i rogate bestie.


Święto San Fermin w Pamplonie prawie rozpoczęte! Co roku, dnia 6-go lipca w południe z balkonu Ratusza odpala się „chupinazo” czyli fajerwerek wśród tysięcy zgromadzonych uczestników, ubranych tradycyjnie na biało i noszących czerwone chustki wokół szyi. To znak, że czas na świętowanie i tygodniową dziką hiszpańską fiestę właśnie się rozpoczął. Najważniejszą częścią obchodów na cześć San Fermina są codzienne gonitwy byków wyznaczonymi ulicami miasta (tzw. encierros). Święty Fermin był patronem regionu Navarra, którego stolicą jest Pamplona.

Pierwsza gonitwa ma miejsce dnia 7-go lipca o 8.00 rano i rytuał ten powtarza się codziennie aż do zakończenia imprezy dnia 14-lipca. Kilkanaście byków wypuszcza się z  „kojca”, w którym są przetrzymywane przez noc, biegną one wyznaczoną trasą i kończą swój bieg na placu, gdzie odbywa się poźniej corrida (Plaza de Toros) z udziałem właśnie tych byków. Codziennie „biegną” nowe byki i codziennie są one później zabijane w korridzie. Cała atrakcja polega na tym, że razem z tymi bykami albo raczej tuż przed nimi biegną setki ochotników, przeciskając się wąskimi uliczkami pięknej starej częśći Pamplony. Jest to ogromnie ryzykowna zabawa, nierzadko te gonitwy kończą się wypadkiem śmiertelnym, pokiereszowaniem takiego „biegacza” przez rozpędzone byki. Trasa takiej gonitwy to podobno 849metrów, czas jej trwania to średnio 2-3 minuty. W grupie byków znajdują się te spokojniejsze, tzw. prowadzące i te z charakterkiem, zazwyczaj czarne, które atakują i są naprawdę niebezpieczne. Do teraz, od roku 1924 (kiedy to po raz pierwszy wprowadzono oficjalny rejestr ofiar) zginęło w czasie święta San Fermin 15 osób. Ostatnia w roku 2009, chłopak 27-letni, któremu byk wbił swój róg w szyję. Mimo sporego ryzyka i niebezpieczeństwa, w corocznych gonitwach nie brakuje chętnych, przeciwnie, jest ich coraz więcej, w tym także zagranicznych turystów. Najlepiej sami popatrzcie!

Oto link do oficjalnej strony hiszpańskiej telewizji transmitującej przebieg imprezy:

http://www.rtve.es/noticias/20150626/vive-emocion-encierros-san-fermin-2015-directo-multicamara-rtvees/1168721.shtml

garvin

el chupinazo

gonitwa kończy się na placu Plaza de Toros

zdjęcia: cadenaser.es

kończy się la corrida, za moment el torero uśmierci byka

Nie ma to jak prawdziwa, hiszpańska dzika zabawa:)))

45. Wypoczynek na Costa Blanca w Hiszpanii. Javea, Calpe, Altea i inne.


Region Walencji i Alicante obfituje w liczne mniejsze i większe kurorty wypoczynkowo-plażowe, w których do woli można nacieszyć się słońcem, plażą i dobrym jedzeniem. Region Walencji może poszczycić się wspaniałą, słoneczną pogodą prawie przez cały rok, deszcz pada tu rzadko, zazwyczaj na jesień, w zimie temperatura rzadko spada tu poniżej 5 stopni. Na całym wybrzeżu Costa Blanca można zatrzymać się, poplażować i nacieszyć słońcem. Takie miasta jak Javea (czyt. Havia), Denia, Moraira, Benidorm, Alicante, Calpe i Altea są znane jako śliczne, świetnie przygotowane dla turystów miejscowości letnio-wypoczynkowe. Największą atrakcją są tutaj skaliste wybrzeża z białymi lub kolorowymi willami letnimi, kamieniste i piaszczyste plaże, ośrodki do nauki surfingu, nurkowania, liczne restauracje i puby, kramiki, luksusowe sklepy i bazary. Każdy z odwiedzających znajdzie tutaj coś dla siebie. Przyroda w postaci śróziemnomorskich lasów sosnowych, skaliste wybrzeża porośnięte ziołami aromatycznymi jak tymianek, lawenda i rozmaryn dodają uroku. Pięknie wyglądają dziko rosnące kaktusy, palmy i kolorowe pnące rośliny, kwitnące prawie przez cały rok. Kuchnia regionu Walencji oferuje nie tylko typową paellę, ale także bogatą ofertę owoców morza, najlepszej klasy świeżych owoców i warzyw, także serów i lokalnych win i likierów. Można tu wynająć apartamenty, całe domy na skalistym wybrzeżu z widokiem na morze, jachty, łódki i sprzęt do nurkowania, deski surfingowe itp.

 

Javea (Xabia) to miasto liczące ponad 35.000 tysięcy mieszkańców, z czego ponad połowa to obcokrajowcy, mający tu swoje letnie rezydencje oraz ci zatrudnieni tu sezonowo. Znajduje się w prowincji Alicante i według analiz klimatu na świecie z lat 90-tych Javea ma drugi po Rio de Janeiro najkorzystniejszy mikroklimat na świecie. Przy odrobinie szczęścia w bezchmurny dzień można w wybrzeża zobaczyć wyspę Ibizę, która znajduje się ok. 90km od Javea i można na nią dotrzeć małymi promami kursującymi kilka razy w ciągu dnia. Miłośnikom pieszych wycieczek polecam wspinaczkę na najwyższy punkt w okolicy, Montgo (ponad 750m wysokości), z którego rozpościera się fantastyczny widok na miasto i pobliskie wysepki (Portichol i druga, naprzeciw plaży dla nudystów, Ambolo). Najbardziej znanymi plażami w Javea są Arenal, Sardinella, Granadella i Barraca, ale tak naprawdę w każdym zakątku wybrzeża znajdziemy uroczy kawałek do opalania się czy nurkowania. Centrum miasta to typowo turystyczne skupisko restauracji i sklepów, także prywatnych gabinetów lekarskich, estetycznych i fryzjerskich prowadzonych w różnych językach. Javea ma też piękny nadmorski pasaż i starą część miasteczka z zabytkowymi kościołami i kamieniczkami.

Javea stare miasto

Kolejnym ciekawym miejscem letnich wycieczek jest mała miejscowość Calpe, koło Benidorm. Mieszka w nim ok. 30 tyś. ludzi, znajduje się także w prowincji Alicante, na wybrzeżu Costa Blanca. Samo miasto to typowo turystyczne skupisko sklepów, restauracji, apartamentów, całych blokowisk  dla przyjeżdżających tu masowo i Hiszpanów i obcokrajowców, by spędzić letnie wakacje. Mnie najbardziej w tym miasteczku podobał się fantastyczny widok na całe miasto i okolice z wierzchołka góry Peñon de Ifach (332m), na który wspięliśmy się bez większego wysiłku w pewne letnie przedpołudnie. Kilkugodzinna trasa spacerkiem na szczyt prowadzi przez rezerwat ptactwa śródziemnomorskiego, głównie mew i kormoranów, w którym można zobaczyć tysiące ptaków, ich gniazd i piskląt. Z każdej strony wierzchołka rozpościera się piękny widok. Bez problemów można napotkać na swej drodze małe jaszczurki, ogromne cykady, pasikoniki i barwne motyle. Calpe też pachnie rozmarynem i lawendą. Można także znaleźć tu odpowiednie dla siebie miejsce do wypoczynku na kampingu i na plaży. Polecam plaże Arenal Bol i Levante. W porze obiadowej nie trzeba długo szukać restauracji, bo zaraz przy pasażu można wybierać do woli wśród licznych ofert całe zestawy owoców morza i ryb, świeżo złowionych  i niektórych jeszcze żywych okazów.

Będąc w okolicy warto też wybrać się do Altea; to małe ale urocze miasteczko pełne białych starych kamieniczek, kościołów z niebieskimi kopułami i wąskich kamienistych uliczek. Starówka miasteczka jest centrum spotkań jego mieszkańców, tutaj w każdy weekend odbywają się głośne weselicha i regionalne święta, w które prowincja Alicante obfituje. Warto zobaczyć liczne kościoły i pałacyk Altea oraz plaże Cap Blanch i La Roda, oraz najstarsza z nich: La Olla. Wzdłuż pasażu morskiego można obejrzeć stare rybackie domy i zabudowania portowe. Altea jest też popularnym miejscem odpoczynku lokalnych artystów, także tych bardzo znanych jak np. Vicente Blasco Ibañez.

O Benidorm´ie nie będę się rozpisywać, gdyż jest to miejsce dla amatorów całodziennego plackowania na plaży i nocnego klubowania, stąd będzie on doskonałym miejscem letniego wypoczynku dla tych, którzy w czasie swoich wakacji chcą tylko jednego: słońca, idealnych dużych plaż, mnóstwa restauracji, sklepów i hipermarketów i którym nie przeszkadzają ogromne blokowiska, apartamentowce, hotele, jedne z najwyższych w Europie drapacze chmur…tuż przy plaży. Ja tam byłam, widziałam, ale wiem na pewno, że do Benidormu na wakacje nie pojadę, bo takie atrakcje mnie specjalnie nie interesują:-)

cdn.